Przepadam za kolorowymi posiłkami, na których widok cieknie ślinka i chętnie spałaszowałbym je jak najszybciej. Też tak macie? Taki atawizm — jeśli nie nadużywam tego określenia — wywodzi się z czasów pierwotnych, kiedy podstawą przetrwania było zdobycie wysokiej jakości pożywienia.
Dość dobre jakościowo pożywienie stanowiło kolorowe jedzenie, które można łatwo zdobyć, czyli wszelkiej maści owoce — wystarczyło wspiąć się na niewysokie drzewko, tudzież sięgnąć ręką lub zerwać wprost z krzaka. Owoce dostarczały energii, a także niezbędnych soli mineralnych i witamin, choć tych ostatnich — umówmy się — najlepszym źródłem nie są. Człowiek pierwotny o tym nie wiedział, więc należy mu wybaczyć, iż nie zajadał się warzywami, tylko brał co popadnie i co wygląda w miarę smakowicie. A teraz spójrzmy na obrazek poniżej.
Jakie wrażenie w nas wywołuje? Czy taki posiłek wygląda zdrowo i apetycznie? A może coś z nim nie tak? Jak się okazuje kolory: niebieski i purpurowy wśród roślin nadających się do spożycia w naturze występują stosunkowo rzadko, więc nie wykształciliśmy na nie wrażliwości smakowej w stopniu podobnym, jak na kolory: czerwony, pomarańczowy, żółty i zielony. Być może zabrzmiało to nieco dziwnie, ale istnieją badania dowodzące, że wrażenia smakowe są bardzo silnie powiązane z barwą pożywienia. Ta może je osłabiać, wzmacniać, jak również diametralnie zmieniać.
Dla przykładu: przeprowadzono kiedyś eksperyment, w którym dwie grupy badanych otrzymały posiłki: jedna zwyczajnie wyglądające steki i frytki, druga zaś steki w kolorze niebieskim, a frytki — zielonym. Część osób z drugiej grupy poczuła się niezbyt komfortowo — delikatnie rzecz ujmując — podczas gdy w grupie pierwszej takich przykrych reakcji nie stwierdzono. Można się domyślać, że wynikało to z faktu iż kolor jedzenia drugiej grupy nie odpowiadał temu, do jakiego ludzie byli przyzwyczajeni, a więc sygnalizował, że coś jest z jedzeniem nie tak.
Tę nasza “przypadłość” można bardzo fajnie wykorzystać, mianowicie serwowanie posiłków na niebieskich talerzach, czy półmiskach zmniejsza łaknienie, a co za tym idzie naszą chęć do obżerania się. Uwaga! Nie dotyczy to wina serwowanego w niebieskawych kieliszkach — efekt jest wprost odwrotny. Niektórzy autorzy idą o krok dalej i polecają zainstalowanie niebieskiej żarówki w lodówce zamiast tej standardowej, co powinno sprzyjać ograniczeniu podjadania w nocy, choć w to akurat trudno mi uwierzyć, bo nie ma takiej siły, która — kiedy zwlekę się już z łóżka — powstrzymała by mnie przed szarżą na zawartość lodówki.
Tyle teoria. A w praktyce każdy musi sprawdzić sam 🙂
Też kiedyś czytałam o tym, że na diecie powinno się jeść na niebieskich talerzach 🙂
Powiem szczerze, że niebieskie truskawki wyglądają trochę dziwnie, ale i tak bym zjadła 🙂